Archiwum kategorii 'Zupełnie nie Śluby'
Tak na szybko – bo po selekcji ostało się 5 zdjęć i obrobienie ich zajęło dosłownie chwilę. Pogoda tego lata wyjątkowo sprzyja takim zdjęciom, jednak jakoś wcześniej tylko raz znalazłem czas/siły/chęci* na to by ugryźć temat fotografowania z tak silną \”lampą błyskową\”. Do tej niedzieli efekty były zaskakująco (dla mnie :D ) marne. Wczoraj miałem drugie podejście i pewnie za sprawą orzeźwiającego przy okazji burzy wiatru udało mi się w końcu poprzednie doświadczenia sensownie przełożyć na odpowiednią ekspozycję.
He he – jestem pod wrażeniem tego jak bardzo fakt, że w pracy fotografa trzeba mieć oczy do okoła głowy procentuje poza fotografią :D Tak się bowiem składa, że przez zupełny przypadek kątem oka zobaczyłem we Wrocławiu plakat informujący o tym, że w czerwcu Jesse Cook koncertuje w Lubinie.
Na stronie Jessego można przeczytać między innymi: Jesse was invited to play in LUBIN, POLAND and played two fantastic shows to incredibly enthusiastic fans – one of which was a concert celebrating the 20th Year of the 1st Democratic Election in Poland in 1989!. Mogę tylko potwierdzić, że koncert był świetny, a Jesse bisował dwukrotnie :)
Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą nieco z jego atmosfery :]
Szanty we Wrocławiu. XX. Byliśmy. W końcu. Po trzech latach obiecywania sobie, że za rok bo teraz cośtam – więc nie damy rady. I zarąbiśce było :D
Tytułem wstępu – generalnie nie mam problemów z próżnością (bo przeważnie ta siedzi sobie cicho gdzieś w kącie w garażu i czeka na swoją życiową szansę), ale tym razem … chyba ją dostała :P
Tytułem rozwinięcia – tym co utrzymuje mnie w miarę sensownej kondycji – oczywiście poza dużą dawką ruchu związaną z samym fotografowaniem – jest chodzenie po górach (ale to temat na inny wpis) a w warunkach nizinnych nabijanie licznika na moim “góralu” (CUBE LTD). Po prawdzie to w zeszłym roku trochę zapuściłem się w tym temacie, ale to temat na wpis którego nie będzie :D
Tytułem zakończenia – po kilku latach przyszedł czas na wymianę opon i szukając czegoś na zastępstwo trafiłem na coś co się nazywa Michelin HOT S. Jak je zobaczyłem, to już wiedziałem, że nie mogą być inne :D … oto one:
Hi hi hi, prawda, że “prawie jak Ferrari” ?? : ))
Czy słyszycie to cichutkie acz radosne popiskiwanie ?? To moja próżność cieszy się, że zaistniała medialnie – teraz na kilka lat znów powinienem mieć z nią spokój : )